Pokémon GO - chyba każdy przynajmniej słyszał tę nazwę w ciągu ostatnich kilku dni. Gra, wykorzystująca popularne (w Polsce najbardziej w pierwszej połowie lat 2000.) stworki, czyli Pokémony, wdarła się przebojem - wszędzie. W Polsce, podobnie jak w ponad dwudziestu innych krajach, oficjalna premiera miała miejsce dopiero 16 lipca 2016 r., ale szał zaczął się już wcześniej.
Tytułem wstępu, a zarazem wyjaśnienia, dlaczego akurat Pokémon GO robi taką furorę: jest to gra w tak zwanej rozszerzonej rzeczywistości. Co to znaczy? Krótko mówiąc, żeby grać, musimy podjąć akcje w realnym świecie. I nie chodzi o użycie pada albo myszki czy klawiatury - trzeba podchodzić do punktów - np. Pokémonów - umieszczonych na naszej trasie i łapać je, zbierać bonusy wypadające z innych miejsc, a nawet spacerować określoną liczbę kilometrów, żeby wysiedzieć jajko. W zależności od modelu telefonu, można nawet widzieć stworki na tle prawdziwego świata - przykładowo stojące na naszym trawniku. I właśnie dlatego Pokémon GO może być źródłem problemów prawnych w całkowicie realnym świecie.
Spróbujmy pobawić się w przewidywanie i zastanowić, co prawo może mieć wspólnego z Pokémon GO.
1. Granie na cudzej nieruchomości i dobra osobiste
Pokémony, a także inne elementy gry pojawiają się na całym świecie. Jeśli gramy w Polsce, gra generuje je w dobrze znanych miejscach. Ostatnio widziałam Pokémony na fontannach przy Manufakturze. Dla gry nie ma przy tym znaczenia, czy pojawią się one na publicznym placu czy na prywatnym trawniku.
Najlepszym przykładem są apele muzeów - w tym Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie czy Muzeum Auschwitz. Rzecznik tego ostatniego wezwał producentów, aby uniemożliwili granie na terenie Muzeum i wskazał, że działanie gry narusza pamięć o ofiarach niemieckiego obozu koncentracyjnego. Od razu rodzi się pytanie, czy działanie Pokémon GO w miejscach upamiętniających zbrodnie, ale również np. na cmentarzach może powodować naruszenia dóbr osobistych. Np. czy zawędrowanie na grobowiec rodzinny w celu złapania Pokémona będzie naruszeniem dobra osobistego w postaci pamięci i kultu osoby zmarłej? A jeśli tak, kto będzie odpowiadał za naruszenie - beztroski gracz, który nie powstrzymał się w porę czy wydawca, który w ogóle umożliwił działanie gry w takim miejscu?
Wydaje się, że potencjalnie można by dostrzec tutaj odpowiedzialność wydawcy gry - możemy sobie wyobrazić, że rodzina zmarłego nie życzy sobie aby np. na grobie pokazywał się widoczny dla każdego Charmander czy Pikachu. A co z osobą, która podeszła do grobowca, żeby złapać Pokémona? Musimy zdać sobie sprawę, że choć w wirtualnym świecie gracz toczy walkę o złapanie stwora, w świecie realnym sprowadziłoby się to tak naprawdę do minięcia czy krótkiego postoju w miejscu, w którym on się znajduje. W związku z tym raczej nie byłoby tu naruszenia - chociaż zachęcam do rozważnej gry i zastanowienia się, czy na pewno każde miejsce, w którym gra generuje nagrodę do zdobycia powinno być przez nas wykorzystane.
Jednak na te rozważania nakładają się ogólne warunki gry, które zawierają między innymi ograniczenia odpowiedzialności i ostrzeżenia dla graczy. W każdym przypadku należałoby oddzielnie zbadać, kto właściwie odpowiada i za co.
O tym, że problem nie jest tylko teoretyczny świadczy sporo zdjęć w Internecie, na których widzimy Pokémony podczas…. pogrzebów, a także ostrzeżenia policji w Los Angeles przed wchodzeniem na cudze posiadłości w poszukiwaniu Pokémonów.
No właśnie, czy możemy wejść na teren cudzej nieruchomości, żeby grać? Zasada jest taka: nie będzie to możliwe bez zgody właściciela. Problem dotyczy głównie prywatnych posiadłości - nikt nie chciałby przecież, żeby po jego trawniku biegały tłumy obcych poszukujących Pokémonów. A stanie przed cudzą bramą?
Zasadniczo, nie jest zabronione. Problem mógłby się jednak pojawić, gdyby okazało się, że brama jest takim zagłębiem Pokémonów, że stoją przed nią tłumy.
2. Wypadki, przestępstwa i… ciała
Chodząc po mieście i szukając Pokémonów można natknąć się specjalne przynęty, które mają zwabiać ich więcej. Poza tym, jak wspomniałam wcześniej, dla gry nie ma znaczenia, czy generuje kolejne Pokémony na środki drogi czy w cudzym ogródku. Niektórzy nie potrafią niestety zachować umiaru i w związku z tym zdarzają się wypadki. Jak uczą ostatnie dni, należy:
- unikać prowadzenia samochodu i grania jednocześnie
- obserwować otoczenie: w ciągu tylko kilku pierwszych dni działania gry media donosiły o przypadkach upadku z deskorolki czy… klifu po pojawieniu się Pokémonów w nieoczekiwanych miejscach
Ponadto policja w Stanach ostrzega przez przypadkami wabienia, a następnie okradania nieświadomych graczy. Niektórzy wykorzystują niestety aplikację do namierzania czy wręcz wabienia ofiar. Jak? Wyobraźcie sobie chociażby sprytnie zastawioną przynętę na Pokémony, zwłaszcza w odludnym miejscu. Pół godziny i kilka Pokémonów w wirtualnym świecie może zaowocować siniakami i skradzionym portfelem w realnym.
Gra, wymuszając spacery, może też doprowadzić do traumatycznych przeżyć. W poszukiwaniu kolejnych stworów czy znalezisk łatwo patrzeć częściej w ekran niż w otoczenie. I tak kilka dni temu głośny stał się przypadek nastolatki, która… odnalazła zwłoki.
Grając, pamiętajmy, że sam fakt, iż gra prowadzi nas w określone miejsce, nie oznacza że jest tam bezpiecznie. Mimo wszystko starajmy się unikać zbierania Pokémonów za wszelką cenę, a na pewno uważajmy nie tylko na to, co się dzieje na ekranie, ale też na otoczenie.
Na Twitterze pojawiła się nawet lista porad dla oficerów wywiadu, która ma pochodzić od rządu amerykańskiego:
3. Wersje nieoficjalne i wirusy
Wspomniałam na początku, ze gra oficjalnie wystartowała w Polsce w sobotę, ale zainteresowanie nią zaczęło się wcześniej. To dlatego, że Pokémon GO stało się takim hitem, że fani nie czekali na oficjalną premierę, tylko ściągali grę z nieoficjalnych źródeł. W sieci pojawiło się pełno poradników, jak ściągnąć aplikację.
Niestety to zainteresowanie stało się także pożywką dla autorów złośliwego oprogramowania zawierającego DroidJack - program, który przejmuje pełną kontrolę nad zainfekowanym telefonem. Oczywiście pobranie gry z nieoficjalnych źródeł to także naruszenie postanowień licencyjnych.
Pokémony mogą czaić się wszędzie, również w… biurze. Pokusa, żeby złapać je wszystkie jest ogromna. Ale trzeba równocześnie pamiętać, że w pracy pozostajemy do dyspozycji pracodawcy. Wykorzystywanie tego czasu na grę może skończyć się w najlepszym przypadku rozkojarzeniem, a w najgorszym - nawet odpowiedzialnością dyscyplinarną i błędami w pracy.
Lepiej więc chyba grać po pracy.
5. Film i wyścig po prawa autorskie
Ogromna popularność gry doprowadziła do nieuniknionego: wytwórnie rozpoczęły wyścig po prawa do aktorskiej ekranizacji serii o Pokémonach. Chyba nie ma lepszego momentu na ogłoszenie rozpoczęcia prac nad filmem.
Jednak aby go nakręcić, należy oczywiście posiadać stosowne prawa autorskie, na przykład w postaci licencji. W związku z tym toczy się o nie walka, w której udział biorą m. in. Legendary Pictures (“Igrzyska śmierci”) i Warner Bros. Pozostaje czekać na wyniki i zastanawiać się, kto zagra Asha.
Można się spodziewać, że będzie powstawało coraz więcej gier i innych programów wykorzystujących rozszerzoną rzeczywistość. Zdobywają błyskawiczną popularność, są czymś zupełnie nowym i pozwalają poczuć się trochę jak w filmie science-fiction (mnie na pewno!).
W związku z tym można przypuszczać, że przenikanie się rzeczywistości prawdziwej z wirtualną będzie coraz częstsze. Prędzej czy później prawo będzie musiało odpowiedzieć na wyzwania, jakie będzie przed nim stawiać coraz większy udział świata wirtualnego w naszym życiu.
Już w tej chwili - a Pokémon GO działa od tygodnia - w niektórych stanach w USA zaczęły się pierwsze rozważania nad prawnym uregulowaniem gry i pytania do twórców. Zarówno ze względów ochrony prywatności jak i bezpieczeństwo otoczenia graczy. Pojawiają się głosy, że Nintendo jest w pewien sposób odpowiedzialne za decyzje graczy, które mogą doprowadzić do realnych, negatywnych konsekwencji. Co będzie dalej? Czas pokaże.