W pracy z prawem autorskim jedną z najprzyjemniejszych rzeczy jest dla mnie prowadzenie prezentacji, czemu dawałam już wyraz na blogu. To najlepszy sposób, żeby poznać Wasze pytania i wątpliwości, a przy okazji rozwiać mity krążące na temat prawa autorskiego. Takie spotkania pokazują też - mam nadzieję - ludzką twarz prawnika jako kogoś, kto chce pomóc, a przy okazji często ma podobne zainteresowania, co słuchacze. Prawnik też człowiek!
Z przyjemnością przygotowałam więc wystąpienie na spotkanie łódzkiej Java User Group, które odbyło się 24 listopada 2016 r. w budynku Katedry Mikroelektroniki i Technik Informatycznych Politechniki Łódzkiej. Java User Group (w skrócie: JUG) skupia informatyków, w tym programistów - twórców oprogramowania. To przede wszystkim dla nich poprowadziłam prezentację, w której opowiedziałam, na co należy zwracać uwagę, pisząc programy komputerowe - w kontekście prawa autorskiego.
Programy komputerowe są trudniejszym zagadnieniem niż inne utwory, ponieważ są chronione w szczególny sposób, nieco inny niż książki, grafiki czy fotografie. Prawdę mówiąc jest to zagadnienie trudne dla wielu prawników… które ja musiałam przedstawić prosto i trafić z nim do ludzi zajmujących się na co dzień komputerami, ale nie będących specjalistami od prawa. Ciężkie zadanie… ale chyba się udało!
Możecie to ocenić samodzielnie: z prezentacji został nagrany film. Dzięki temu możecie obejrzeć w całości przygotowaną przeze mnie prezentację, posłuchać wykładu i - co dla mnie jest zawsze najciekawsze - pytań. Nagranie obejmuje prawie całość spotkania - prawie, bo odpowiadałam na pytania aż do wyjścia z budynku. To tylko pokazuje, jak ważna jest wiedza z zakresu prawa autorskiego również dla specjalistów z poszczególnych dziedzin.
Zapraszam do obejrzenia!
Przekonuję Was, że trzeba uważać, wklejając do prezentacji obrazki z Internetu, że zawsze trzeba mieć z tyłu głowy, że właściwie do każdego wytworu plastycznego, słownego czy muzycznego komuś mogą przysługiwać prawa autorskie - o ile będzie twórczy, ale przecież nie zawsze da się to od razu ocenić (a i tak nie można być pewnym, co powiedziałby sąd).
Tymczasem dzisiaj mamy wspaniałe święto naszego kraju i na wielu domach, w wielu oknach zawiśnie polska flaga. Czy jest ona pod ochroną prawa autorskiego?
Wydawałoby się, że nie. Art. 4 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych mówi, że ochroną prawa autorskiego nie są objęte urzędowe dokumenty, znaki i symbole. Wszystko w porządku, można dowolnie korzystać z flagi? Sprawa nie jest taka prosta.
Dlaczego? Bo przepisów dotyczących flagi trzeba szukać w specjalnej ustawie, której zadaniem jest opisać, jak chronione są nasze symbole narodowe i jak można ich używać. Ustawa z 31 stycznia 1980 r. o godle, barwach i hymnie Rzeczypospolitej Polskiej oraz o pieczęciach państwowych stanowi, że orzeł biały, biało-czerwone barwy i “Mazurek Dąbrowskiego” są symbolami Rzeczypospolitej Polskiej. Zgodnie z przepisami, otaczanie tych symboli - w tym oczywiście polskiej flagi - czcią i szacunkiem jest prawem i obowiązkiem każdego obywatela Rzeczypospolitej Polskiej oraz wszystkich organów państwowych, instytucji i organizacji.
A co z używaniem flagi czy szerzej - barw Rzeczypospolitej Polskiej?
Po pierwsze, każdy ma prawo używać naszych barw, między innymi w celu podkreślenia znaczenia uroczystości, świąt lub innych wydarzeń, oczywiście pamiętając o otaczaniu ich czcią i szacunkiem. Godło i barwy należy też umieszczać w sposób zapewniający im należną cześć i szacunek.
Po drugie, symbole Rzeczypospolitej Polskiej nie mogą być umieszczane na przedmiotach przeznaczonych do obrotu handlowego. Ustawa przewiduje jednak pewien wyjątek i mówi, że dozwolone jest umieszczanie na przedmiotach przeznaczonych do obrotu handlowego godła lub barw Rzeczypospolitej Polskiej w formie stylizowanej lub artystycznie przetworzonej.
Jednak nawet stosując wskazany wyjątek zawsze pamiętajcie, że nasze symbole narodowe są chronione również przepisami karnymi, które zabraniają ich znieważania. Trzeba jednak pamiętać, że nie ma przepisów, które mówiłyby, kiedy mamy do czynienia z artystycznym przetworzeniem, a kiedy ze znieważeniem.
Oczywiście przepisy określają też, jakie instytucje i w jaki sposób powinny korzystać z polskiej flagi. Ustawa przypomina między innymi o wywieszeniu flagi na budynku mieszkalnym z okazji świąt państwowych - tak, jak dzisiaj.
Życzę Wam wspaniałego Narodowego Święta Niepodległości!
Flaga: http://www.prezydent.pl/dla-mediow/materialy-do-pobrania/inne/
Moi znajomi założyli jakiś czas temu blog kulinarny. Nietypowy, bo jego bohaterem jest… kot. Robią urocze zdjęcia, które trafiają do Internetu - na niektórych pojawia się futrzak we własnej osobie. Oglądając je, zaczęłam zastanawiać się nad możliwością ochrony wizerunku kota, czy szerzej mówiąc - zwierząt, w polskim prawie. Czy taka możliwość w ogóle istnieje? Jak się bronić, kiedy zobaczymy swojego zwierzaka na cudzym zdjęciu, w dodatku wykorzystanym np. jako wzór koszulki? Kilkanaście minut i kilka dyskusji z for hodowlanych później miałam już pewność, że temat jest realnym problemem.
Dla właścicieli ich zwierzęta są oczkiem w głowie (wiem to z doświadczenia). Właściciele zwierząt rasowych, o oryginalnym wyglądzie, odpowiednio wypielęgnowanych są najczęściej narażeni na liczne zdjęcia pupila, nie zawsze wykonywane za ich zgodą. Powstaje w związku z tym pytanie: czy wizerunek zwierzęcia jest chroniony?
W przypadku wizerunku człowieka sprawa jest jasna - przepisy ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych nie zawierają co prawda definicji wizerunku, ale nie ma wątpliwości, że chodzi wyłącznie o wizerunek człowieka. Ustawa stanowi, czy i w jakich sytuacjach można wykorzystać cudzy wizerunek. Podstawową zasadą jest konieczność uzyskania zgody danej osoby na wykorzystywanie jej wizerunku. Człowiek jest też chroniony za pomocą dóbr osobistych, jak na przykład cześć.
W przypadku zwierząt brak przepisów, które ustanawiałyby podobną ochronę. Nie ma bezpośrednio czegoś takiego jak ochrona wizerunku zwierzęcia.
W praktyce to znaczy, że właściwie nie trzeba prosić właściciela zwierzęcia o zgodę na jego sfotografowanie czy później o zgodę na wykorzystywanie zdjęcia. Oczywiście gdyby na zdjęciu pojawił się również właściciel, sprawa wygląda inaczej - wizerunek właściciela czy hodowcy jest chroniony.
Czy to znaczy, że właściciele popularnych zwierzaków nie mają żadnej możliwości ochrony ich “wizerunku”? Niekoniecznie. Nie ma jednak dla nich łatwiej drogi zakazania fotografowania czy rozpowszechniania fotografii zwierząt.
Ochrona zdjęcia
Zdjęcie zwierzęcia, jeśli będzie przejawem działalności twórczej o indywidualnym charakterze i spełni cechy utworu, będzie chronione na podstawie przepisów ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
W związku z tym zdjęcia nie będzie można wykorzystywać bez zgody autora, a więc na przykład umieszczać go na koszulach, przypinkach, torbach itp. Bez stosownej zgody nie będzie też można korzystać z przeróbek zdjęcia. Nie wystarczy więc na przykład zmiana kolorystyki, żeby można było dowolnie używać zdjęcia zwierzęcia, co do którego jego właściciel posiada prawa autorskie. Wyjątkiem jest zacytowanie zdjęcia, ale jego wykorzystanie komercyjne cytatem nie będzie.
Jeśli zatem to właściciel ma prawa autorskie do zdjęcia, w przypadku ich wykorzystania bez jego zgody będzie miał do dyspozycji roszczenia przysługujące mu na gruncie ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Wraz ze zdjęciem, niejako “przy okazji” ochroniona zostanie także podobizna zwierzaka - ale tylko jako część zdjęcia.
Prawo autorskie nie ochroni jednak właściciela zwierzęcia przed zrobieniem zdjęcia jego pupilowi i rozpowszechniania go.
Nieuczciwa konkurencja
Może się zdarzyć, że wykorzystanie zdjęcia zwierzęcia będzie stanowiło czyn nieuczciwej konkurencji. Czynem nieuczciwej konkurencji - w rozumieniu ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji - jest działanie sprzeczne z prawem lub dobrymi obyczajami, jeżeli zagraża lub narusza interes innego przedsiębiorcy lub klienta.
Czynami nieuczciwej konkurencji są w szczególności: wprowadzające w błąd oznaczenie przedsiębiorstwa, fałszywe lub oszukańcze oznaczenie pochodzenia geograficznego towarów albo usług, wprowadzające w błąd oznaczenie towarów lub usług, naruszenie tajemnicy przedsiębiorstwa, nakłanianie do rozwiązania lub niewykonania umowy, naśladownictwo produktów, pomawianie lub nieuczciwe zachwalanie, utrudnianie dostępu do rynku, przekupstwo osoby pełniącej funkcję publiczną, a także nieuczciwa lub zakazana reklama, organizowanie systemu sprzedaży lawinowej oraz prowadzenie lub organizowanie działalności w systemie konsorcyjnym (art. 3 ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji).
Czyli na przykład:
- użycie zdjęć z jednej hodowli do reklamy drugiej,
- wykorzystanie zdjęcia do rozpowszechniania nieprawdziwych informacji o innym przedsiębiorcy,
- wszelkie inne zachowania o cechach wskazanych wyżej przy użyciu zdjęcia zwierzęcia
mogą stanowić czyny nieuczciwej konkurencji.
Przedsiębiorca, którego interes został naruszony lub nawet zagrożony czynem nieuczciwej konkurencji, ma szereg roszczeń przysługujących mu na podstawie ustawy. Przede wszystkim można żądać zaniechania niedozwolonych działań oraz usunięcia ich skutków.
Ale uwaga - ochrony na tej podstawie może domagać się przedsiębiorca. Zatem osoba prywatna, zwyczajnie niezadowolona z tego, że ktoś sfotografował jej psa na spacerze, a zdjęcie umieścił w Internecie, nie będzie mogła powołać się na przepisy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji.
Naprawienie szkody na zasadach ogólnych
Ponieważ nie ma przepisów o ochronie wizerunku zwierząt, poszukuje się rozwiązania problemu w innych regulacjach. Jako “ostatnią deskę ratunku” prawnicy wskazują czasami art. 415 kodeksu cywilnego. Zgodnie z tym przepisem, kto z winy swej wyrządził drugiemu szkodę obowiązany jest do jej naprawienia. Brzmi prosto, ale niestety proste nie jest.
Przede wszystkim musiałoby dojść po stronie właściciela zwierzęcia do rzeczywistej szkody. Na przykład w wyniku wykorzystania “wizerunku” zwierzęcia bez pytania musiałaby nastąpić strata majątkowa. Oczywiście wysokość takiej szkody należałoby wskazać i udowodnić. Do tego wszystkiego poszkodowany musi wykazać winę po stronie osoby, która samowolnie zrobiła zwierzakowi zdjęcie i związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy zachowaniem tej osoby a szkodą. Nie zagłębiam się tutaj w zawiłe prawnicze rozważania, ale już na pierwszy rzut oka widać, że dochodzenie odszkodowania na zasadach ogólnych, czyli właśnie z art. 415 kodeksu cywilnego, nie byłoby łatwe.
Dlatego, chociaż ten przepis wymienia się jako potencjalne źródło ochrony dla właścicieli zwierząt, byłaby to trudna i niepewna droga.
Znaki towarowe
Tę możliwość warto na marginesie wskazać. W przypadku sławnych zwierzaków może się zdarzyć, że ich imię czy pseudonim zostaną zarejestrowane jako znaki towarowe. Nie będzie to bezpośrednio ochrona “wizerunku” zwierzęcia, ale jeśli nazywa się ono w charakterystyczny sposób, to uzyskanie znaku towarowego pozwoli na uzyskanie monopolu celem np. umieszczania podpisów na gadżetach.
Przykładem jest jeden z najbardziej znanych kotów na świecie: Grumpy Cat to zarejestrowany słowny znak towarowy.
![]() |
Grumpy Cat, jeden z najbardziej znanych kotów. "Grumpy Cat" to także zarejestrowany znak towarowy. Zdjęcie: https://www.grumpycats.com/image/MgSVj2CrBC/october-27th-2016 |
Aktualizacja 28 stycznia 2018
W USA kilka dni temu zapadł bardzo ciekawy wyrok dotyczący ochrony wizerunku zwierzęcia. Chodziło o wyżej wspomnianego Grumpy Cata, który zrobił w Sieci prawdziwą furorę. Za internetową sława poszły pieniądze i tak właścicielka kota podpisała umowę z firmą Grenade na wykorzystanie wizerunku kota w celu promocji napoju o nazwie "Grumppuccino".
Problem w tym, że umowa dotyczyła tylko napoju, a Grenade pozwoliło sobie wykorzystać Grumpy Cata również na innych swoich produktach. Źródła prasowe mówią między innymi o koszulkach.
Wizerunkiem kota zarządza spółka Grumpy Cat Limited, która trzy lata temu pozwała Grenade, które teraz ma zapłacić 710 tys. dolarów odszkodowania z tytułu naruszenia praw autorskich.
Podsumowanie
Żadne przepisy nie regulują ochrony wizerunku zwierząt. W świetle prawa polskiego ochrona jest - do pewnego stopnia - możliwa za pomocą środków pośrednich. Należą do nich: prawo autorskie, przepisy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, przepisy o znakach towarowych oraz przepisy kodeksu cywilnego.Jeśli właściciel zwierzęcia znajdzie się w sytuacji, w której - pomimo jego niechęci czy sprzeciwu - ktoś jednak zrobi pupilowi zdjęcia i będzie je rozpowszechniał, to wszystkie powyższe opcje ochrony trzeba będzie rozważać w odniesieniu do tego konkretnego przypadku. Wiemy już, że w USA zapadł w styczniu 2018 roku pierwszy wyrok przyznające odszkodowania z tytułu naruszenia praw autorskich za wykorzystanie wizerunku zwierzęcia niezgodnie z umową.

Świetna książka, ale słabe zakończenie. Dobry film, ale beznadziejny bohater. Wszyscy to znamy, prawda? Ale niektórzy biorą sprawy we własne ręce i tworzą własne wersje ulubionych historii. Tworzą fan fiction.
CO TO JEST FAN FICTION?
Jako początek powstawania fan fiction uznaje się lata 30. XX wieku (twórczość tzw. Sherlockian, tworzących własne historie o Sherlocku Holmesie), lata 50. XX wieku (twórczość tzw. Trekkies, od nazwy „Star Trek”) (A. Włodarczyk, M. Tymińska, Fan fiction a literacka rewolucja fanowska. Próba charakterystyki zjawiska w: Panoptikum nr 11 (18) 2012, s. 93).
Można znaleźć różne definicje fan fiction. Część badaczy za fan fiction uważa jedynie literacką twórczość fanowską, wyróżniając takie zjawiska jak fan art. (twórczość graficzna) i fan video (jak sama nazwa wskazuje – fanowskie filmiki) i inne (A. Włodarczyk, M. Tymińska, Fan fiction a literacka rewolucja fanowska. Próba charakterystyki zjawiska w: Panoptikum nr 11 (18) 2012, s. 93). Z punktu widzenia prawa autorskiego te podziały nie mają jednak istotnego znaczenia - reguły będą zawsze podobne. Dlatego pod nazwą fan fiction będziemy rozumieli szeroko pojętą twórczość fanów.
UTWÓR JAKO PRZEDMIOT PRZERÓBEK
Przypomnijmy sobie definicję utworu:
Przedmiotem prawa autorskiego jest każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia (utwór).
Autor ma do swojego utworu dwa rodzaje praw autorskich: majątkowe i osobiste. Autorskie prawa majątkowe polegają na tym, że to on decyduje jak wykorzysta swoje dzieło (wyda na dvd, w ebooku, w twardej oprawie) oraz może na nim zarabiać. Czas trwania autorskich praw majątkowych wynosi - co do zasady - 70 lat od śmierci twórcy.
Autorskie prawa osobiste, w przeciwieństwie do majątkowych, nie mogą zostać sprzedane. Nie można się ich zrzec i nigdy nie wygasają. Chronią tak zwaną więź twórcy z utworem, a w szczególności prawo do: bycia autorem utworu, do zdecydowania o pierwszym udostępnieniu utworu publiczności oraz czy autor będzie rozpowszechniał utwór pod własnym nazwiskiem, pod pseudonimem (tak jak J. K. Rowling, która wydała “Wołanie kukułki” pod nazwiskiem Robert Galbraith) czy zupełnie anonimowo. Chronią też prawo do nadzoru nad sposobem korzystania z utworu. Jednak - w kontekście fan fiction - najważniejsze jest prawo do tzw. integralności treści i formy utworu oraz do jego rzetelnego wykorzystania. Chodzi o to, żeby nikt nie wycinał samowolnie fragmentów utworu, nie przerabiał go, nie zmieniał jego wymowy (np. po obejrzeniu adaptacji filmowej okazuje się, że reżyser czytał chyba inną książkę - zmiana wymowy powieści w ekranizacji może być przykładem naruszenia prawa do integralności utworu i do jego rzetelnego wykorzystania).
CZYM JEST FAN FICTION W ŚWIETLE PRAWA AUTORSKIEGO
Utwór oryginalny, stanowiący “bazę” do fan fiction, podlega ochronie - nie mamy co do tego wątpliwości. Ale także dzieło fana będzie podlegać ochronie, jeśli tylko spełni kryteria wymienione w definicji utworu.
Fan fiction, w zależności od tego, jak bardzo jest powiązane z utworem oryginalnym, może stanowić albo utwór zależy, albo utwór inspirowany.
Utwór zależny to inaczej opracowanie cudzego utworu, a w szczególności - tłumaczenie, przeróbka lub adaptacja. Z kolei utwór inspirowany to taki, który powstał w wyniku tylko bodźca dostarczonego przez innego dzieło - na przykład w wyniku zainspirowania się “Miasteczkiem Salem” Stephena Kinga tworzysz własną opowieść o miasteczku opanowanym przez wampiry - jednak bez wykorzystania postaci czy świata oryginalnie zaprezentowanych w powieści.
Różnica pomiędzy utworem zależnym a inspirowanym jest przede wszystkim taka, że rozporządzenie i korzystanie z opracowania jest uzależnione od zgody twórcy (chyba, że prawa autorskie majątkowe do utwory wygasły - dzieje się to po 70 latach, liczonych na ogół od śmierci twórcy). W praktyce to znaczy, że można pisać fan fiction, można tłumaczyć jeszcze niewydane książki - ale tylko do szuflady. Dlaczego? Chodzi o silny związek pomiędzy opracowaniem a utworem pierwotnym. Prawnicy mówią, że w opracowaniu dochodzi do przejęcia treści utworu oryginalnego, czasem nawet formy. Tak jak w tłumaczeniu - w zasadzie jest to przepisana książka, a więc zachowano zarówno formę (dzieło literackie), jak i treść - chcemy przecież przeczytać dokładnie tę samą “Grę o tron”, która powstała w oryginalne, tyle że po polsku.
Druga różnica - na opracowaniu należy oznaczyć twórcę i tytuł utworu pierwotnego i to trzeba zrobić zawsze. Spójrzmy znowu na tłumaczenie - tam wielkimi literami, na okładce, jest spełniany własnie ten warunek. Ale nie tylko. W ostatnich latach powstała przeróbka dobrze znanej, klasycznej powieści Jane Austen “Duma i uprzedzenie”. Jak widzicie, oboje autorzy zostali wskazani na okładce.
Źródło: http://ecsmedia.pl/c/duma-i-uprzedzenie-i-zombi-b-iext3986180.jpg |
UWAGA! Tworząc fan fiction utworów tłumaczonych, trzeba zwracać uwagę na datę tłumaczenia. To, że wygasły prawa majątkowe do utworu oryginalnego nie znaczy, że również do tłumaczenia - ono, jako utwór zależny, polega przecież własnej ochronie.
KONTYNUACJA CUDZEGO UTWORU
Możliwe są dwa rodzaje kontynuacji - kontynuacja utworu dokończonego albo niedokończonego.
W tym drugim wypadku - jeśli kontynuowany utwór zostanie dokończony przez innego twórcę - będziemy mieli do czynienia albo ze współtwórczością albo z utworem zależnym (jeśli obaj autorzy na żadnym etapie nie współpracowali).
Jeśli zupełnie nowy autor bierze się za kontynuację dzieła już zakończonego, to wszystkie powyższe uwagi dotyczące fan fiction pozostają aktualne. Może się okazać, że taka kontynuacja jest opracowaniem - kiedy ściśle trzyma się oryginału - albo utworem inspirowanym - kiedy oryginał posłużył głównie za bodziec.
ZAPAMIĘTAJ!
- Fan fiction może być opracowaniem (inaczej utworem zależnym) albo utworem inspirowanym. To zależy, jak bardzo jest związane z oryginalnym dziełem.
- Na opublikowanie opracowania trzeba mieć zgodę autora utworu pierwotnego.
- Prawo autorskie podchodzi do fan fiction restrykcyjnie. W praktyce niektórzy autorzy dają na nie swoje przyzwolenie. Niemniej jednak, warto znać przepisy - niestety nawet niekomercyjny charakter nie zwalnia od ich przestrzegania.
Obrazek na górze: TheCreativePenn via Foter.com / CC BY
Jak mogliście się dowiedzieć, śledząc bloga i fanpage, w dniach 18-22 sierpnia 2016 r. odbył się konwent fantastyczny Polcon 2016, który odwiedziłam nie tylko w charakterze fana, ale i prelegenta.
Czym jest konwent? To coś w rodzaju festiwalu fantastyki, tematyczna impreza dla miłośników fantasy, science-fiction, space opery i tak dalej, i tak dalej… Można odwiedzić targi fantastyki, wystawy i oczywiście brać udział w prelekcjach. Te ostatnie mogą dotyczyć właściwie każdego fantastycznego tematu - "Gwiezdnych Wojen", "Star Treka", twórczości Tolkiena, ale pojawiają się też wykłady popularnonaukowe (ja na przykład wysłuchałam świetnej prezentacji pisarki i lekarki Magdy Kozak "Medyk raz", o medycynie na polu walki).
Tegoroczny Polcon był już moim siódmym, chociaż akurat na tej imprezie po raz pierwszy wystąpiłam w roli prelegenta. Temat prelekcji, którą zgłosiłam - o tytule “Fani a prawo autorskie - fanfiki, fanarty i inne” - jest bliski wielu fanom. Dotyczyła fan fiction, czyli twórczości fanowskiej opartej o oryginalny pierwowzór. Są to na przykład opowiadania osadzone w świecie Harry’ego Pottera czy Pieśni Lodu i Ognia, ale tworzone przez miłośników tej twórczości, a nie przez J. K. Rowling czy George'a Martina.
![]() |
Jeśli się dobrze przyjrzycie, to macie szansę rozpoznać, jakich utworów dotyczą fanarty na slajdzie tytułowym |
Status takich utworów w świetle prawa autorskiego jest niezwykle ciekawy. To jeden z tych “styków”, gdzie kultura popularna łączy się z prawem - wydawałoby się, że duet, który się wyklucza.
Na początku zadałam pytanie, kto pisze, a kto czyta fan fiction. Okazało się, że duża część osób, które przyszły o nich posłuchać. W związku z tym miałam żywą, uważną publikę, która wiedziała, o czym rozmawiamy i miała bardzo konkretne pytania. Pojawiły się różne problemy i wątpliwości, które chociaż częściowo mogłam wyjaśnić w ograniczonym czasie prelekcji.
Najciekawsze dyskusje dotyczyły:
- kwestii, jak wiele elementów można zaczerpnąć z oryginalnego utworu,
- możliwości używania nazw zaczerpniętych z utworów oryginalnych w swojej twórczości (wdzięcznym przykładem został między innymi Mordor),
- odróżniania opracowania od utworu inspirowanego na przykładach graficznych,
- przebiegu sporu sądowego z zakresu prawa autorskiego,
- roli orzecznictwa sądów w interpretowaniu przepisów ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
Padło sporo pytań, dyskusje były rozbudowane, a co dla mnie bardzo ważne - z życia wzięte. Kilkoro uczestników przekazało mi, że prelekcja była zrozumiała i ciekawa, co oczywiście bardzo mnie cieszy, ale też jest dla mnie dowodem dwóch rzeczy: po pierwsze, że najłatwiej tłumaczyć zawiłości prawa na tym, co jest znane z autopsji (w tym wypadku - pisanie lub czytanie fan fiction i kultura popularna), a po drugie - że prawo autorskie nie jest abstrakcyjne. Często można się z nim zetknąć, a ponieważ dotyczy delikatnej sfery, jaką jest twórczość, bywa zawiłe. Warto rozwiewać mity, które krążą na jego temat.
![]() |
Atmosfera Polconu jest jedyna w swoim rodzaju! |
Na koniec obiecana niespodzianka: przygotuję artykuł stanowiący bardziej rozbudowaną treść mojej prelekcji z tegorocznego Polconu. Informacje w nim zawarte będą się doskonale uzupełniać z tymi dotyczącymi prawnej ochrony postaci fikcyjnej.
![]() |
Polcon to magiczne miejsce, w którym można odwiedzić słynną kantynę z "Gwiezdnych Wojen" |
Zanim wrócimy już na sto procent do prawa: niech Moc będzie z Wami!

Zadaniem prawa autorskiego jest ochrona utworów, czyli kreatywnych wytworów ludzi. Prawo chroni twórczość literacką, plastyczną, muzyczną, programy komputerowe i tak dalej. Nikt nie ma wątpliwości, że nie można bezprawnie posłużyć się cudzą powieścią czy zdjęciem, jeśli są utworami i chroni je prawo autorskie.
Pytanie jednak, czy możemy cokolwiek zrobić, jeśli ktoś wykorzystuje stworzoną przez nas postać fikcyjną?
Temat ochrony prawnej postaci fikcyjnej jest popularny, ale i momentami dyskusyjny. Dzięki temu wpisowi dowiesz się, jak prawo autorskie może chronić postać fikcyjną. Omówię przypadki poza ogólną ochroną utworu, w którym taka postać występuje - wiadomo, że przykładowo wraz z ochroną powieści chronione są wszystkie występujące w niej postacie. Pytanie, czy mogłyby być chronione samodzielnie.
Postać fikcyjna
Możemy podzielić postacie fikcyjne w zależności od tego, czy są to postacie literackie, plastyczne czy też występujące w utworach audiowizualnych. Postacie plastyczne, wykreowane na przykład w komiksach (Superman, Batman, Iron Man) mają widoczną charakterystykę i cechy szczególne. Podobnie jest z postaciami występującymi w utworach audiowizualnych.
Przy postaciach literackich charakterystyka postaci zawiera się w utworze, w którym postać występuje. Postaci może zostać nadane imię, nazwisko, mogą jej zostać przypisane poszczególne wierzenia, powiedzonka, sposób mówienia, charakterystyczny strój, gesty i zachowania1. Oczywiście w przypadku postaci literackich różny może być stopień szczegółowości przedstawienia bohatera. Im więcej będzie szczegółów, tym większa szansa na ochronę ze strony prawa autorskiego.
Postać fikcyjna a prawo autorskie
Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych definiuje utwór jako każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia oraz wymienia przykładowe utwory, między innymi: literackie, publicystyczne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne, sceniczne, pantomimiczne, audiowizualne (w tym filmowe). Czy postać fikcyjna - tylko postać, w oderwaniu od całego utworu (np. opowiadania czy komiksu) może być chroniona tak, jak utwór?
Postać fikcyjna jest bardzo często tym, co napędza popularność całych filmów, komiksów czy książek. Superbohaterowie mają swoje kolekcje zabawek, odzieży i gadżetów, atrakcyjnych własnie dlatego, że zawierają wizerunek danej postaci - Spider-Mana, Iron Mana, Dartha Vadera i innych. Z drugiej strony, również literackie wersje postaci potrafią rozpalać wyobraźnię, sprawiają, ze czytelnicy się z nimi identyfikują, a nierzadko wzbudzają ostre dyskusje.
Wszystko sprowadza się do pytania, czy sama postać fikcyjna może być na tyle twórcza i oryginalna, że uzyska ochronę samodzielnie, w oderwaniu od towarzyszącej jej fabuły?
Okazuje się, że tak. Jak stwierdził polski Sąd Najwyższy:
“Stworzenie postaci fikcyjnej, o cechach życiowego nieudacznika, prowincjonalnego filozofa, prezentującej na antenie radiowej improwizowane przez jej twórcę - kreatora teksty kabaretowe, stanowi przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze i spełnia konieczne przesłanki utworu w rozumieniu art. 1 ust. 1 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych.” 2
Wskazuje się, że aby możliwa była samodzielna prawnoautorska ochrona postaci fikcyjnej postać powinna być za każdym razem taka sama: takie same gesty, wygląd, charakter - musi się dać rozpoznać konkretną postać3. To oczywiście uzasadnione - chodzi o to, żeby było zawsze wiadomo, o jaką postać chodzi i jaka podlega ochronie. Przykładowo Harry’ego Pottera łatwo poznamy po bliźnie w kształcie błyskawicy, rozczochranych czarnych włosach i zielonych oczach, Herkulesa Poirot - po niskim wzroście, bujnych, zadbanych wąsach i oczach świecących na zielono.
Jednak dla powyższych wniosków bardzo ważne jest, że charakterystyka czy przedstawienie postaci fikcyjnej musi spełniać cechy utworu, a więc być odpowiednio twórcze i oryginalne. Ochronę uzasadnia na przykład stworzenie postaci o konkretnych, charakterystycznych cechach osobowościowych.4
Co podlega ochronie w przypadku postaci literackiej, gdzie bazuje się nie na wyraźnie pokazanym wizerunku, a tylko na opisach?
Ochronie będą podlegać:
- imię,
- nazwa,
- charakterystyczne powiedzenia,
- główne cechy charakterologiczne,
- opis zewnętrzny postaci.5
W przypadku postaci plastycznych (rysunkowych) najważniejszy będzie oczywiście przedstawiony wygląd bohatera, a w przypadku postaci z utworu audiowizualnego - na przykład filmu - miks wszystkich cech.
Wyjątki od ochrony - pomysł, zarys, koncepcja
Jak stanowi ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych, ochroną może być objęty jedynie sposób wyrażenia; nie są objęte ochroną odkrycia, idee, procedury, metody i zasady działania oraz koncepcje matematyczne.
Mówiąc prościej: to znaczy, że sam pomysł i koncepcja postaci fikcyjnej nie podlegają ochronie. W przeciwnym razie powstałaby tylko jedna książka o młodym czarodzieju, tylko jeden romans wampiryczny, tylko jeden genialny detektyw… Przynajmniej dopóki nie wygasłyby autorskie prawa majątkowe do poprzednich tego typu utworów.
Uwidoczniło się to w sprawie, która dotyczyła reklam jednej z sieci komórkowych z wykorzystaniem hasła “Jestem kobietą pracującą” i motywu zaradnej kobiety, wykonującej różne zawody, granej przez tę samą aktorkę pokazywaną w różnych sytuacjach. Sąd uznał, że reklamy stanowiły tylko utwór inspirowany (przeczytasz o nim niżej), a motyw pomocnej i zaradnej kobiety, która wykonuje różne profesje nie ma autonomicznego, twórczego charakteru. Sąd stwierdził również, że “nazwa "Kobieta pracująca" nie jest nazwą oryginalną, czyli nazwą o wysokim ładunku intelektualnym lub emocjonalnym oraz wyobrażeniowym (indywidualizującym postać).“6
Żeby doszło do naruszenia praw autorskich twórcy reklamy musieliby przejąć twócze cechy konkretnej postaci z serialu “Czterdziestolatek”, a tak, zdaniem sądu, się nie stało. Sama zaś koncepcja postaci nie podlega ochronie.
Już kilkadziesiąt lat temu Sąd Najwyższy stwierdził, że:
“wykorzystanie cudzego pomysłu, a nawet imion z cudzego utworu, przy oryginalnej treści nowego dzieła, nie stanowi jeszcze opracowania cudzego utworu, ale własny oryginalny utwór”. 7
Kiedy dojdzie do naruszenia prawa autorskiego do postaci fikcyjnej?
Utwory powstające na podstawie innych utworów mogą stanowić albo opracowanie (utwór zależny, stanowiący np. przeróbkę, adaptację czy tłumaczenie innego utworu) albo inspirację (utwór inspirowany powstaje w wyniku jedynie bodźca, jaki dostarczył utwór pierwotny). Co je różni?
- Na egzemplarzach opracowania należy wymienić twórcę i tytuł utworu pierwotnego.
- Trzeba uzyskać zezwolenie twórcy utworu pierwotnego na rozporządzanie i korzystanie z opracowania.
- W przypadku utworu inspirowanego nie ma powyższych ograniczeń.
Jeśli zatem wykorzystanie cudzej postaci fikcyjnej nastąpiło w przeróbce cudzego utworu, należy liczyć się z koniecznością uzyskania zezwolenia osoby, której przysługują prawa autorskie do przerabianego utworu, na to, żeby móc cokolwiek zrobić z opracowaniem. Od tej zasady jest jednak wyjątek, o którym piszę niżej.
W przypadku utworu inspirowanego reguły są mniej rygorystyczne, jednak nie oznacza to pełnej dowolności. Zresztą przeniesienie do własnego dzieła cudzej postaci fikcyjnej w skali jeden do jednego raczej przekroczy granice inspiracji.
Bardzo ciekawe jest orzeczenie sądu we Francji w sprawie postaci Tarzana. Spór dotyczył kampanii reklamowej, w której sportretowano mężczyznę, kobietę i małpę robiących zakupy. Sposób ich pokazania budził skojarzenia z postaciami z Tarzana. I rzeczywiście, sąd uznał, że nie chodziło o przedstawienie jakiegokolwiek człowieka z dżungli, ale właśnie o “samego Tarzana, towarzyszącą mu Jane i koczkodana Chitę, postacie charakterystyczne same w sobie, przedstawiające poprzez sposób ubrania i aspekty fizyczne, ponadto w dekoracjach wypełnionych owocami egzotycznymi główne cechy charakterystyczne postaci Tarzana”.8
Parodia, pastisz, karykatura
W 2015 roku doszło do nowelizacji ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, która potwierdziła to, co od dawna przyjmowano w literaturze prawniczej. Zgodnie z dodanym art. 291 tej ustawy:
wolno korzystać z utworów na potrzeby parodii, pastiszu lub karykatury, w zakresie uzasadnionym prawami tych gatunków twórczości.
Jest to przypadek dozwolonego użytku chronionych utworów.
Inne możliwości ochrony
Są inne narzędzia, oprócz prawa autorskiego, które mogą służyć do prawnej ochrony postaci fikcyjnej. Rozwinięcie tego wątku wystarczyłoby na osobny wpis, a może nawet dwa - jednak zasygnalizuję je, bo warto o nich pamiętać.
Przede wszystkim rejestruje się imiona i nazwiska oraz wizerunki postaci jako znaki towarowe. Warner Bros Entertainment Inc. jest właścicielem znaku towarowego UE słownego “Harry Potter” (i wielu innych z imieniem i nazwiskiem bohatera w nazwie), a także znaku graficznego, przedstawiającego charakterystyczną filmową czcionkę. Podobnie istnieją znaki towarowe UE dotyczące Supermana, Batmana czy Iron Mana.
W celu ochrony postaci fikcyjnej można też posłużyć się przepisami o zwalczaniu nieuczciwiej konkurencji.
Podsumowanie
Pamiętaj, że wykorzystanie samego pomysłu czy bardzo ogólnych zarysów postaci nie będzie prowadziło do naruszenia prawa autorskiego twórcy postaci fikcyjnej.
Jednak z prawem jest tak, że każdy przypadek trzeba oceniać indywidualnie. Dlatego nie można z góry wymienić sytuacji, kiedy do naruszenia dojdzie, a kiedy nie. Trzeba się kierować ogólnymi zasadami, z którymi udało Ci się zapoznać przy lekturze tego wpisu.
Gratuluję, udało Ci się wytrwać do końca tego długiego wpisu! Jeśli Ci się podobał, podaj go dalej. Jeśli masz uwagi, pytania, pomysły - zostaw komentarz albo napisz do mnie.
1 Katarzyna Grzybczyk, Prawnoautorska ochrona postaci fikcyjnej, Monitor Prawniczy 6/1997
2 Wyrok Sądu Najwyższego z 3 paźdzernika 2007 r. II CSK 207/07)
3 Katarzyna Grzybczyk, Prawnoautorska ochrona postaci fikcyjnej, Monitor Prawniczy 6/1997
4 Red. Damian Flisak, Prawo autorskie i prawa pokrewne. Komentarz, Wolters Kluwer SA 2014
5 Katarzyna Grzybczyk, Prawnoautorska ochrona postaci fikcyjnej, Monitor Prawniczy 6/1997
6 Wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 16 kwietnia 2013 r. I ACa 1216/12
7 Orzeczenie Sądu Najwyższego z 16 lutego 1962 r., II CR 528/71
8 Katarzyna Grzybczyk, Prawnoautorska ochrona postaci fikcyjnej, Monitor Prawniczy 6/1997
Pokémon GO - chyba każdy przynajmniej słyszał tę nazwę w ciągu ostatnich kilku dni. Gra, wykorzystująca popularne (w Polsce najbardziej w pierwszej połowie lat 2000.) stworki, czyli Pokémony, wdarła się przebojem - wszędzie. W Polsce, podobnie jak w ponad dwudziestu innych krajach, oficjalna premiera miała miejsce dopiero 16 lipca 2016 r., ale szał zaczął się już wcześniej.
Oryginalne logo Pokémon GO. http://www.pokemongo.com/en-us/ |
Tytułem wstępu, a zarazem wyjaśnienia, dlaczego akurat Pokémon GO robi taką furorę: jest to gra w tak zwanej rozszerzonej rzeczywistości. Co to znaczy? Krótko mówiąc, żeby grać, musimy podjąć akcje w realnym świecie. I nie chodzi o użycie pada albo myszki czy klawiatury - trzeba podchodzić do punktów - np. Pokémonów - umieszczonych na naszej trasie i łapać je, zbierać bonusy wypadające z innych miejsc, a nawet spacerować określoną liczbę kilometrów, żeby wysiedzieć jajko. W zależności od modelu telefonu, można nawet widzieć stworki na tle prawdziwego świata - przykładowo stojące na naszym trawniku. I właśnie dlatego Pokémon GO może być źródłem problemów prawnych w całkowicie realnym świecie.
Spróbujmy pobawić się w przewidywanie i zastanowić, co prawo może mieć wspólnego z Pokémon GO.
1. Granie na cudzej nieruchomości i dobra osobiste
Pokémony, a także inne elementy gry pojawiają się na całym świecie. Jeśli gramy w Polsce, gra generuje je w dobrze znanych miejscach. Ostatnio widziałam Pokémony na fontannach przy Manufakturze. Dla gry nie ma przy tym znaczenia, czy pojawią się one na publicznym placu czy na prywatnym trawniku.
Najlepszym przykładem są apele muzeów - w tym Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie czy Muzeum Auschwitz. Rzecznik tego ostatniego wezwał producentów, aby uniemożliwili granie na terenie Muzeum i wskazał, że działanie gry narusza pamięć o ofiarach niemieckiego obozu koncentracyjnego. Od razu rodzi się pytanie, czy działanie Pokémon GO w miejscach upamiętniających zbrodnie, ale również np. na cmentarzach może powodować naruszenia dóbr osobistych. Np. czy zawędrowanie na grobowiec rodzinny w celu złapania Pokémona będzie naruszeniem dobra osobistego w postaci pamięci i kultu osoby zmarłej? A jeśli tak, kto będzie odpowiadał za naruszenie - beztroski gracz, który nie powstrzymał się w porę czy wydawca, który w ogóle umożliwił działanie gry w takim miejscu?
![]() |
http://www.repubblica.it/tecnologia/2016/07/14/foto/pokemon_divieti_musei_metropolitana-144032606/1/#3 , autor nieznany |
Wydaje się, że potencjalnie można by dostrzec tutaj odpowiedzialność wydawcy gry - możemy sobie wyobrazić, że rodzina zmarłego nie życzy sobie aby np. na grobie pokazywał się widoczny dla każdego Charmander czy Pikachu. A co z osobą, która podeszła do grobowca, żeby złapać Pokémona? Musimy zdać sobie sprawę, że choć w wirtualnym świecie gracz toczy walkę o złapanie stwora, w świecie realnym sprowadziłoby się to tak naprawdę do minięcia czy krótkiego postoju w miejscu, w którym on się znajduje. W związku z tym raczej nie byłoby tu naruszenia - chociaż zachęcam do rozważnej gry i zastanowienia się, czy na pewno każde miejsce, w którym gra generuje nagrodę do zdobycia powinno być przez nas wykorzystane.
Jednak na te rozważania nakładają się ogólne warunki gry, które zawierają między innymi ograniczenia odpowiedzialności i ostrzeżenia dla graczy. W każdym przypadku należałoby oddzielnie zbadać, kto właściwie odpowiada i za co.
O tym, że problem nie jest tylko teoretyczny świadczy sporo zdjęć w Internecie, na których widzimy Pokémony podczas…. pogrzebów, a także ostrzeżenia policji w Los Angeles przed wchodzeniem na cudze posiadłości w poszukiwaniu Pokémonów.
No właśnie, czy możemy wejść na teren cudzej nieruchomości, żeby grać? Zasada jest taka: nie będzie to możliwe bez zgody właściciela. Problem dotyczy głównie prywatnych posiadłości - nikt nie chciałby przecież, żeby po jego trawniku biegały tłumy obcych poszukujących Pokémonów. A stanie przed cudzą bramą?
Zasadniczo, nie jest zabronione. Problem mógłby się jednak pojawić, gdyby okazało się, że brama jest takim zagłębiem Pokémonów, że stoją przed nią tłumy.
Chodząc po mieście i szukając Pokémonów można natknąć się specjalne przynęty, które mają zwabiać ich więcej. Poza tym, jak wspomniałam wcześniej, dla gry nie ma znaczenia, czy generuje kolejne Pokémony na środki drogi czy w cudzym ogródku. Niektórzy nie potrafią niestety zachować umiaru i w związku z tym zdarzają się wypadki. Jak uczą ostatnie dni, należy:
- unikać prowadzenia samochodu i grania jednocześnie
![]() |
http://www.repubblica.it/tecnologia/2016/07/14/foto/pokemon_divieti_musei_metropolitana-144032606/1/#1 , autor nieznany |
- obserwować otoczenie: w ciągu tylko kilku pierwszych dni działania gry media donosiły o przypadkach upadku z deskorolki czy… klifu po pojawieniu się Pokémonów w nieoczekiwanych miejscach
Ponadto policja w Stanach ostrzega przez przypadkami wabienia, a następnie okradania nieświadomych graczy. Niektórzy wykorzystują niestety aplikację do namierzania czy wręcz wabienia ofiar. Jak? Wyobraźcie sobie chociażby sprytnie zastawioną przynętę na Pokémony, zwłaszcza w odludnym miejscu. Pół godziny i kilka Pokémonów w wirtualnym świecie może zaowocować siniakami i skradzionym portfelem w realnym.
Gra, wymuszając spacery, może też doprowadzić do traumatycznych przeżyć. W poszukiwaniu kolejnych stworów czy znalezisk łatwo patrzeć częściej w ekran niż w otoczenie. I tak kilka dni temu głośny stał się przypadek nastolatki, która… odnalazła zwłoki.
Grając, pamiętajmy, że sam fakt, iż gra prowadzi nas w określone miejsce, nie oznacza że jest tam bezpiecznie. Mimo wszystko starajmy się unikać zbierania Pokémonów za wszelką cenę, a na pewno uważajmy nie tylko na to, co się dzieje na ekranie, ale też na otoczenie.
Na Twitterze pojawiła się nawet lista porad dla oficerów wywiadu, która ma pochodzić od rządu amerykańskiego:
US Government operational security guidance for intelligence officers and friends playing Pokémon GO
UNCLASSIFIED pic.twitter.com/yAASF3XR46— Thomas Rid (@RidT) July 16, 2016
3. Wersje nieoficjalne i wirusy
Wspomniałam na początku, ze gra oficjalnie wystartowała w Polsce w sobotę, ale zainteresowanie nią zaczęło się wcześniej. To dlatego, że Pokémon GO stało się takim hitem, że fani nie czekali na oficjalną premierę, tylko ściągali grę z nieoficjalnych źródeł. W sieci pojawiło się pełno poradników, jak ściągnąć aplikację.
Niestety to zainteresowanie stało się także pożywką dla autorów złośliwego oprogramowania zawierającego DroidJack - program, który przejmuje pełną kontrolę nad zainfekowanym telefonem. Oczywiście pobranie gry z nieoficjalnych źródeł to także naruszenie postanowień licencyjnych.
4. Uwaga na pracę
Pokémony mogą czaić się wszędzie, również w… biurze. Pokusa, żeby złapać je wszystkie jest ogromna. Ale trzeba równocześnie pamiętać, że w pracy pozostajemy do dyspozycji pracodawcy. Wykorzystywanie tego czasu na grę może skończyć się w najlepszym przypadku rozkojarzeniem, a w najgorszym - nawet odpowiedzialnością dyscyplinarną i błędami w pracy.
Lepiej więc chyba grać po pracy.
5. Film i wyścig po prawa autorskie
Ogromna popularność gry doprowadziła do nieuniknionego: wytwórnie rozpoczęły wyścig po prawa do aktorskiej ekranizacji serii o Pokémonach. Chyba nie ma lepszego momentu na ogłoszenie rozpoczęcia prac nad filmem.
Jednak aby go nakręcić, należy oczywiście posiadać stosowne prawa autorskie, na przykład w postaci licencji. W związku z tym toczy się o nie walka, w której udział biorą m. in. Legendary Pictures (“Igrzyska śmierci”) i Warner Bros. Pozostaje czekać na wyniki i zastanawiać się, kto zagra Asha.
6. Przyszłość i prawo
Można się spodziewać, że będzie powstawało coraz więcej gier i innych programów wykorzystujących rozszerzoną rzeczywistość. Zdobywają błyskawiczną popularność, są czymś zupełnie nowym i pozwalają poczuć się trochę jak w filmie science-fiction (mnie na pewno!).
W związku z tym można przypuszczać, że przenikanie się rzeczywistości prawdziwej z wirtualną będzie coraz częstsze. Prędzej czy później prawo będzie musiało odpowiedzieć na wyzwania, jakie będzie przed nim stawiać coraz większy udział świata wirtualnego w naszym życiu.
Już w tej chwili - a Pokémon GO działa od tygodnia - w niektórych stanach w USA zaczęły się pierwsze rozważania nad prawnym uregulowaniem gry i pytania do twórców. Zarówno ze względów ochrony prywatności jak i bezpieczeństwo otoczenia graczy. Pojawiają się głosy, że Nintendo jest w pewien sposób odpowiedzialne za decyzje graczy, które mogą doprowadzić do realnych, negatywnych konsekwencji. Co będzie dalej? Czas pokaże.
Subskrybuj:
Posty (Atom)